literature

Nawyk_The Habit

Deviation Actions

nensha's avatar
By
Published:
297 Views

Literature Text

ENGLISH VERSION [Polish is below]

  "What do you feel while you're singing?"
  Die was always curious about that. And he always forgot to ask. He had no idea why that interested him, just as he didn't know why this question escaped his memory. They have been playing in one band for more than thirteen years, spending together seven days in a week, round the clock, they knew each other very well...
  Okay. Almost very well.
  Kyo didn't answer instantly, he just drank a beer. He looked a bit like someone who didn't hear the question. Die hasn't been had – Kyo always did that. Maybe he didn't feel like answering, maybe he hoped that asking person will resign, or maybe he didn't answer from spite. All what people need was patient waiting and Kyo always replied with a few words. Someone who didn't know about that, usually said that vocalist is a very unsocial jerk, but he just needed some time for making a short response. When he had to say something, he wanted to say it as shortly as it was possible.
  Die lifted his bottle exactly at this time when Kyo said:
  "I feel nothing."
  Die's hand stopped half way to his mouth. Kyo has surprised him with that, he didn't expected answer like this.
  "Nothing? What d'ya mean: nothing?"
  "Just nothing," said Kyo calmly. "I always think about different things than these which I write. It's never this. Although it's sick," he added on reflection. "Do you understand?"
  Despite of not understanding, Die nodded.
  "I can't commit my thoughts to paper," continued Kyo. He noticed Die's surprised glance and he bursted into laughter, showing his teeth. "Ha, ha, I speak like a cranky, screwy poet, don't I?"
  "Well... a bit," admitted Die. "But... why the hell do you cut yourself on gigs? I was always thinking that it's...," he hesitated, "erm, because of emotions. I thought that you're experiencing everything what you sing."
  Kyo shook his head.
  "No. It's the unofficial version. Version of these stupid fangirls, you know."
  Of course. Fangirls always created weird stories. Experiencing? Die wasn't sure if they really believed in it or if it just sounded good for them. However, very often he saw some of them went into raptures while Kyo was spitting with blood or rolling on the scene.
  Weird girls.
  "What about the official version? Does it exist?"
  "I cut myself because I want to feel."
  "But it doesn't work," added Die. "Right?"
  "More or less."
  "So you could stop cutting yourself, couldn't you?"
  "Actually, I think so," confirmed Kyo unexpectedly and he smiled lightly.
  Die was sure about one thing. Kyo didn't hurt himself for giving to fangirls perverse pleasure. It wasn't the result of being malicious or something like that, but because of lack of respect for them. Once he said that he respects only his family and mates from the band – and it was very close to the bone.
  Both were silent for a while. The silence was breaking only by soft sound of guitars. Probably Kaoru and Toshiya were tuning their instruments.
  "So why are you still doing this?" asked Die at least.
  "Hey, guys!" suddenly they heard Kaoru's shout. "End your conversation, we're gonna go out!"
  Kyo stood up and cursed under his breath. He kicked the table – too light to upset this piece of furniture, but strong enough to throw down not only bottles, but also Shinya's drumsticks.
  "What?" he asked. "I've just got very used to this. That's all. But," he raised his finger and pointed at Die, "if you say this to someone, I'll eat your brain. Ok, I'm going!" he shouted with paying no heed to his band mate and he leaved.
  Yeah, we can't say that we know each other very well, too many things are still secrets, thought Die and grabbed his red guitar.

POLISH VERSION

  — Co ty właściwie czujesz, gdy śpiewasz?
  Die zawsze był tego niesamowicie ciekawy. I zawsze zapominał spytać. Nie miał pojęcia, czemu go to ciekawiło, podobnie jak nie wiedział, czemu akurat postanowienie zapytania zawsze wypadało mu z głowy. Grali razem ponad trzynaście lat, przebywali ze sobą siedem dni w tygodniu, dwadzieścia cztery godziny na dobę, znali się jak łyse konie...
  Dobra. "Prawie" jak łyse konie.
  Kyo nie odpowiedział od razu, tylko napił się piwa. Właściwie wyglądał trochę tak, jakby w ogóle nie usłyszał pytania. Die nie dał się nabrać – Kyo zawsze to robił. Może nie chciało mu się odpowiadać natychmiast, może miał nadzieję, że pytający zrezygnuje, a może po prostu przedłużał czas odpowiedzi z czystej przekory. Ale wystarczyło tylko cierpliwie poczekać, a kilka słów dostawało się od niego zawsze. Ktoś, kto o tym nie wiedział, zwykle zaraz uznawał go za aspołecznego chama, a on jedynie potrzebował na ułożenie dobrej odpowiedzi czasu. Bo gdy miał się już odezwać, to chciał jak najkrócej.
  Die uniósł swoją butelkę dokładnie w chwili, gdy Kyo wreszcie mruknął:
  — Nic nie czuję.
  Ręka Die'a zatrzymała się w połowie drogi do ust. Tym Kyo go zaskoczył, takiej odpowiedzi spodziewał się chyba najmniej.
  — Nic? Jak to: nic?
  — Tak to — odrzekł spokojnie wokalista. — Zawsze na myśli mam coś innego niż to, co napiszę. To nigdy nie jest to. Chociaż takie chore — dodał jakby po namyśle. — Rozumiesz?
  Właściwie nie rozumiał, ale pokiwał głową.
— Nie mogę przelać myśli na papier dokładnie tak, jak bym chciał — kontynuował Kyo. Kątem oka zauważył zdziwione spojrzenie Die'a i zaniósł się tym swoim dziwnym śmiechem, odsłaniając krzywe zęby. — Ha, ha, gadam jak jakiś pieprzony, nawiedzony poeta, co?
  — No... trochę — przyznał Die. — Ale... To po jaką cholerę się tniesz? Zawsze myślałem, że to... — zawahał się — um, z emocji. Że po prostu tak mocno przeżywasz wszystko to, co śpiewasz.
  Kyo pokręcił głową.
  — Nie. To jest wersja nieoficjalna. Wersja fanek, rozumiesz.
  No tak. Fanki zawsze tworzyły jakieś dziwne teorie. Przeżywanie? Die nie był nawet pewny, czy one naprawdę w to wierzyły, czy to po prostu dobrze brzmiało. Widział natomiast, jak niektóre z nich prawie popuszczały w spodnie z zachwytu, gdy Kyo pluwał krwią albo tarzał się po ziemi. Dziwne dziewczyny.
  — A wersja oficjalna? Jest?
  — Tnę się po to, aby wreszcie poczuć.
  — Ale to gówno daje — wtrącił Die. — Nie?
  — No, mniej więcej.
  — Czyli równie dobrze mógłbyś nie ciąć się w ogóle?
  — W sumie to chyba mógłbym — potwierdził wokalista nieoczekiwanie i zagadkowo uśmiechnął się kącikiem ust.
  Jedno w zasadzie mógł powiedzieć na pewno, Kyo nie kaleczył się, żeby sprawiać fankom perwersyjną przyjemność. Nie wynikało to bynajmniej ze złośliwości czy czegoś innego, tylko ze zwyczajnej niechęci do nich i braku ich poszanowania. Sam kiedyś powiedział, że szacunek ma jedynie dla rodziny i kolegów z zespołu – i coś w tym naprawdę było.
  Przez chwilę obaj milczeli. Ciszę przerywało tylko dochodzące gdzieś z daleka brzdąkanie gitar, Kaoru i Toshiya pewnie dostrajali swoje instrumenty.
  — Więc czemu ciągle to robisz? — odezwał się w końcu Die.
  — Ej, chłopaki! — usłyszeli nagle krzyk Kaoru. — Kończcie już te gadki, zaraz wychodzimy!
  Kyo wstał z krzesła, mamrocząc coś pod nosem. Chyba jakieś przekleństwa. Kopnął stolik – na tyle lekko, żeby mebel się nie wywrócił, a na tyle silnie, żeby na ziemię stoczyły się nie tylko butelki, ale i pałeczki Shinyi.
  — No co? — zapytał, widząc wyczekujące spojrzenie Die'a. — Ja się już za bardzo przyzwyczaiłem. Tyle. Ale — uniósł ostrzegawczo palec i wycelował nim w gitarzystę — jak komuś o tym powiesz, to zjem twój mózg. Idę, no! — wrzasnął, nie zwracając już na rozmówcę najmniejszej uwagi i odszedł.
  Tak, jednak jeszcze zbyt wielu rzeczy o sobie nie wiemy, żeby mówić, że dobrze się znamy, pomyślał Die, chwytając za gitarę.
Ok, I've added English translation (full of mistakes, I suppose) so now everybody can read it :P

Być może w tym momencie schodzę do poziomu piszących fiki o Tokio Hotel fangirl, ale osobiście nie poczuwam się. Nie taki ff był moim zamysłem i nic takiego nie stworzyłam.
Słuchałam "Raison d'etre", gdy mnie ten pomysł uderzył. Co czuje Kyo, gdy spiewa? Pierwsze zdanie tekstu jest pytaniem, które sama chciałabym mu zadać. ^^ W ogóle nie zamierzałam z tego robić fika i ciągle nie wierzę, że coś takiego popełniłam, ale była godzina wpół do drugiej w nocy i wyszło co wyszło. :XD: Wybaczcie!
Mój pierwszy Dirowy fik i najprawdopodobniej ostatni. Chyba, że znowu w środku nocy napadnie mnie głupawka... Obiecać mogę natomiast, że nigdy nie popełnię Dirowego yaoica, bo mi to przez palce nie przejdzie, chyba że w parodii. =P
600 słów. OOC mi pewnie jak zwykle wyszło, o ile tu o kanonie w ogóle mówić można... Kyo, bo to o nim tekścik, Die, bo DaiDai jest mhrrr... ^^ Ale chciałam w fiku umieścić wszystkich z Diru i wszyscy tam są, ciałem albo duchem. :P
© 2008 - 2024 nensha
Comments7
Join the community to add your comment. Already a deviant? Log In
caro-chiquita's avatar
To fakt... znam Diru głównie z nazwy i wyglądu poszczególnych członków. Mnie ten zespół jakoś nie ciągnie. Wciąż jestem wierna zespołowi Pink Floyd :D